O najsłodsza Obecności Pokarmie na drogę po kamienistych ścieżkach codzienności Słodka ochłodo w czasie upału myśli Przenikająca na wskroś każde uderzenie serca każdą z miliardów komórek O ogniu nieugaszony płonący Miłością co łączysz mnie z Wszechmocnym i z człowiekiem obok I w górę i na boki niczym rozpostarte ramiona krzyża Otulasz w codzienności Niesiesz na skrzydłach gdy iść już nie mogę Wywyższasz co najniższe Uświęcasz co w błocie leży Bez Ciebie jestem martwa Bez Ciebie oddech nie przynosi tlenu Bez Ciebie słońce nie ogrzewa i wicher nie chłodzi Bez Ciebie modlitwa jałowa Bez Ciebie życie nie smakuje i radość nie cieszy Kto nie poznał Twej mocy nie poczuł Cię w sobie wciąż łaknie i pragnie i nic go nie syci O najsłodsza Obecności co czynisz ze mnie Najświętsze Świętych choć prochem i pyłem na tym świecie jestem Bądź uwielbiona gdy w rękach kapłańskich pojawiasz się znowu jak wtedy gdy przyszłaś po cichu w małej sali na górze usłanej na pogrzeb